Jeżeli któregoś dnia ktoś zarzuci Ci, że Twoja praca nie jest profesjonalna, powiedz sobie, że Arkę Noego zbudowali amatorzy, a Titanica - profesjonaliści...
Obserwatorzy
wtorek, 23 sierpnia 2016
Moje pierwsze próby
Ciężko było, ale dałam radę.
Wniosek jest tylko jeden. Teraz wiem, dlaczego sutaszki są takie drogie :-)
Myślę, że jak na pierwszą próbę to wyszło super :) Sznureczki wyglądają na mało wymęczone. Pamiętam moje początki... oj co to się działo z tymi sznureczkami :)
chyba dwa lata temu też zaczęłam sutaszowac i nawet zaczęło cos mi tam wychodzić, ale doszłam do takich samych wniosków jak Ty Aniu;-)I jakoś to nie moja bajka jest, wole podziwiac pracę innych;)
świetnie i równiutko Ci wyszło :) kiedyś miałam też kruciutki epizod z sutaszem...ale poddałam sie :) to nie dlamnie i owszem tym bardziej wiem jak misterne i pracochłonne sa te piękności :)
Jak na pierwszą próbę, wyszło Ci bardzo fajnie :-) Pocieszę Cię, że moje początki - jak u wielu sutaszystek - też były trudne i gdyby nie mój wrodzony, ośli upór, to bym się chyba poddała ;-) Życzę Ci dużo cierpliwości i radości z tworzenia! Pozdrawiam :-)
Wowowow! Jak na pierwszy sutaszowy tworek, wyszło Ci bardzo równo! Już nie mogę się doczekać dalszych sutaszków Twojego autorstwa :) Ja miałam dużą przerwę w tej technice, ale akurat do niej wracam i robię kolczyki ;)
Ja też kiedyś maczałam palce w sutaszu i doszłam wtedy do identycznych wniosków - warte są swojej ceny. Choć mam takie zdanie ogólnie o rękodziele, to jednak należy do tych mega praco - i czasochłonnych :) Ale Twoja pierwsza próba - w przeciwieństwie do mojej - wyszła rewelacyjnie :) Uwielbiam też misie - breloczki z poprzedniego posta :D PS: Kilka dni temu z Tymoniny-art przeobraziłam się w ModeJolinę :) Postarałam się, aby ze strony Tymoniny następowało bezpośrednie przekierowanie do ModeJoliny, ale nie wiem, jak to działa w blogerze, więc jeśli masz ochotę to serdecznie zapraszam, mój adres to teraz modejolina.pl :) Ściskam i mam nadzieję, że "spotkamy się" u mnie :)
W ubiegłym roku miałam fazę na sutasz. Ale "faza" nie zawsze idzie w parze z cierpliwością. Trzeci kamyk z kolei mnie wykończył. Za to sznureczki są na tyle wdzięczne, że wykorzystuję je przy innych projektach ;)
Taki początek zwiastuje wspaniała przygodę z sutaszem!
OdpowiedzUsuńMyślę, że jak na pierwszą próbę to wyszło super :) Sznureczki wyglądają na mało wymęczone. Pamiętam moje początki... oj co to się działo z tymi sznureczkami :)
OdpowiedzUsuńDzieło bardzo udane, czekam na więcej sutaszowych prac :)
OdpowiedzUsuńAniu jak na pierwszy raz to idealnie zrobione.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bardzo.
Pozdrawiam
chyba dwa lata temu też zaczęłam sutaszowac i nawet zaczęło cos mi tam wychodzić, ale doszłam do takich samych wniosków jak Ty Aniu;-)I jakoś to nie moja bajka jest, wole podziwiac pracę innych;)
OdpowiedzUsuńświetnie i równiutko Ci wyszło :) kiedyś miałam też kruciutki epizod z sutaszem...ale poddałam sie :) to nie dlamnie i owszem tym bardziej wiem jak misterne i pracochłonne sa te piękności :)
OdpowiedzUsuńNo i pierwsze koty za płoty....Super...Pozdrawiam pa...
OdpowiedzUsuńNo proszę jak ładnie :-)
OdpowiedzUsuńSuper Ci wyszło pierwsze sutaszkowe dzieło:)
OdpowiedzUsuńNo i super! Technika zaliczona, teraz tylko duuużo ćwiczeń a będziesz miszczem :))
OdpowiedzUsuńJak na pierwszą próbę, wyszło Ci bardzo fajnie :-) Pocieszę Cię, że moje początki - jak u wielu sutaszystek - też były trudne i gdyby nie mój wrodzony, ośli upór, to bym się chyba poddała ;-) Życzę Ci dużo cierpliwości i radości z tworzenia! Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńI wcale to nie takie trudne, tylko czasochłonne, prawda? Powodzenia życzę w dalszym tworzeniu. Zobaczysz jak to wciąga:)
OdpowiedzUsuńJak na pierwszy raz to jestem pod wrażeniem :) Super to wygląda :) Podziwiam :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szacun, ja się kiedyś skusiłam spróbować, nie skończyłam niestety. gratki :*
OdpowiedzUsuńBardzo udany początek, trzymam kciuki za więcej :)
OdpowiedzUsuńWOW! Zatkało mnie i tyle. Suuuuuper:)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie debiut bardzo udany! :)
OdpowiedzUsuńWowowow! Jak na pierwszy sutaszowy tworek, wyszło Ci bardzo równo! Już nie mogę się doczekać dalszych sutaszków Twojego autorstwa :)
OdpowiedzUsuńJa miałam dużą przerwę w tej technice, ale akurat do niej wracam i robię kolczyki ;)
Super debiut, podziwiam.
OdpowiedzUsuńJak na pierwszy raz to wyszło świetnie!
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś maczałam palce w sutaszu i doszłam wtedy do identycznych wniosków - warte są swojej ceny. Choć mam takie zdanie ogólnie o rękodziele, to jednak należy do tych mega praco - i czasochłonnych :) Ale Twoja pierwsza próba - w przeciwieństwie do mojej - wyszła rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam też misie - breloczki z poprzedniego posta :D
PS: Kilka dni temu z Tymoniny-art przeobraziłam się w ModeJolinę :)
Postarałam się, aby ze strony Tymoniny następowało bezpośrednie przekierowanie do ModeJoliny, ale nie wiem, jak to działa w blogerze, więc jeśli masz ochotę to serdecznie zapraszam, mój adres to teraz modejolina.pl :) Ściskam i mam nadzieję, że "spotkamy się" u mnie :)
Ha, wcale nie widać, że to pierwszy raz tak idealnie wyszło:)
OdpowiedzUsuńW ubiegłym roku miałam fazę na sutasz. Ale "faza" nie zawsze idzie w parze z cierpliwością. Trzeci kamyk z kolei mnie wykończył. Za to sznureczki są na tyle wdzięczne, że wykorzystuję je przy innych projektach ;)
OdpowiedzUsuńNie jest to technika ktora ubustwiam ale twoja pierwsza jest oki
OdpowiedzUsuń