Trzy dni temu skończyłam 33 lata! Masakra jak ten czas leci. Dopiero zaczynałam studia na wydziale matematyki, a już od trzech lat pracuję! Dopiero ubierałam choinkę, a już Wielkanoc za pasem. Coś strasznego. Nim się obejrzę przyjdą wakacje i kolejne Boże Narodzenie i kolejne urodziny.
Skąd taka refleksja? Po prostu przyszły kolejne Walentynki, a ja wciąż nie mam z kim ich świętować. Jakoś nie udało mi się spotkać na swojej drodze Tego jedynego.
Ale kto wie - może gdzieś jest i niedługo na niego wpadnę...
Tymczasem deseczki pokazuję. Byłam jakiś czas temu na bazarku w Piasecznie po jabłuszka i inne warzywka. Oczywiście nie mogłam minąć sklepu z drobiazgami za grosze. Zawsze tam wchodzę i zawsze coś tak kupuję. Tym razem kupiłam takie deseczki! Uwielbiam ich kształt!
Dwie powstały lawendowe, a trzecia w butelki. Wszystkie przecierane.
Jak Wam się podobają?
Jedna chyba zawiśnie u mnie w kuchni - nie wiem jeszcze która!
Prosicie o fotki z mieszkanka. Oczywiście wrzucę! Jak tylko wrócę do mieszkanka, bo chwilowo urzęduję w Koszalinie u rodziców.
A na koniec dzisiejszego posta pochwalę się kocim zakupem do mieszkanka.
Jak tylko zobaczyłam te kociaki, to od razu wiedziałam, że musiałam je mieć.
Pozdrawiam Was serdecznie.